PIASECZNO W środę Anna Dawidowska wezwała pogotowie do cierpiącej na nadciśnienie 93-latki, która znajdowała się pod jej opieką. – Ambulans się jednak nie spieszył – relacjonuje. – Przy tak zaawansowanym wieku pacjentki mogło to skończyć się tragedią
Karetka została wezwana do Chyliczek na ulicę Starochylicką w środę, 31 maja o godz. 9.43. Pomocy potrzebowała 93-letnia kobieta, która miała bardzo wysokie ciśnienie. – Jestem opiekunką tej pani i to ja zadzwoniłam po ambulans – mówi Anna Dawidowska. – Niestety, ratownicy medyczni przyjechali dopiero o godz. 11. Karetka jechała prawie półtorej godziny, w tym czasie mojej podopiecznej mogło stać się coś bardzo złego…
Wojciech Jóźwiak, rzecznik prasowy firmy Falck potwierdza, że takie wezwanie miało miejsce. – Pacjentka miała nadciśnienie tętnicze przy odmowie systematycznego przyjmowania leków – mówi. – Sugerując się opisem osoby, która zadzwoniła zakwalifikowaliśmy to jako zgłoszenie zwykłe.
Zlecenie zostało wydane pierwszemu wolnemu zespołowi ratownictwa medycznego o godz. 10.14, po czym dyspozytor zaraz je wycofał, gdyż musiał skierować zespół do nieprzytomnej osoby z drgawkami. Ponowne wydanie zgłoszenia, po zwolnieniu się innej karetki, nastąpiło o godz. 10.50. 10 minut później karetka była już na miejscu. – Interwencja trwała 10 minut – mówi Wojciech Jóźwiak. – Pacjentka otrzymała leki i zażyczyła sobie, żeby ją zostawić w spokoju. Długi czas oczekiwania na ambulans wynikał z tego, że wszystkie zespoły z terenu powiatu piaseczyńskiego były zajęte przy innych zgłoszeniach, a dodatkowo do wezwań pilnych w powiecie piaseczyńskim posiłkowo zostały skierowane karetki z Warszawy i z Grójca. Nie jest to sytuacja częsta, ale kiedy już występuje, dyspozytor musi kolejkować przyjęte zlecenia wg ich pilności.
Tomasz Wojciuk