PIASECZNO Kilka miesięcy temu pisaliśmy o proteście kilkunastu właścicieli gruntów położonych wzdłuż budowanej trasy S7, którzy uważali że GDDKiA próbuje nielegalnie zająć ich włości pod budowę linii elektroenergetycznej 110 kV. W czwartek doszło do przepychanek na polu jednego z rolników, który nie chciał zgodzić się na postawienie na jego nieruchomości słupa
Informacja o tym, że wzdłuż budowanej trasy S7 powstanie nowa linia energetyczna zmroziła właścicieli gruntów, na których polach miały pojawić się słupy. Od początku twierdzili oni, że inwestycja nie tylko nie była z nimi konsultowana, ale też prowadzona jest niezgodnie z obowiązującymi przepisami. Ponadto dodawali, że słupy mają znaleźć się nie tylko w pasie drogowym, ale też na przylegających do niego prywatnych posesjach. Niezadowoleni ludzie twierdzili, że GDDKiA chce przejąć ich ziemie nielegalnie. – GDDKiA w asyście egzekutora oraz policji zajmuje nasz prywatny dobytek. Jeżeli budowa drogi prowadzona jest ze specustawy, dlaczego tereny pod linię WN przejmuje się przez egzekucję administracyjną w asyście policji? – pyta Marcin, jeden z właścicieli.
Przepychanki na kartoflisku
Do takiej sytuacji doszło w czwartek rano w Robercinie. Kiedy na prywatne pole, na którym rosły ziemniaki, wjechała koparka chcąc zrobić wykop pod słup energetyczny, właściciel pola nie zamierzał biernie się temu przyglądać. Doszło do przepychanek słownych i nie tylko. Na miejscu byli przedstawiciele GDDKiA, pracownicy firmy Tehmar, która buduje linię, ale też wynajęta przez inwestora agencja ochrony i policja. Właściciel pola poinformował budowlańców, że naruszają jego własność. W końcu usiadł na niewykopanych ziemniakach, aby zablokować pracę koparki. Doszło do przepychanek, padły też ostre słowa.
– Nasza interwencja była związana ze zgłoszeniem o niemożności wykonywania prac na tym terenie – informuje lakonicznie asp. Magdalena Gąsowska, rzeczniczka komendy powiatowej. Protestujący poprosili wykonawcę o przedstawienie pełnomocnictwa GDDKiA, na podstawie którego miał zostać postawiony słup. Firma Tehmar, działająca na zlecenie PGE, twierdzi że dysponuje protokołem przekazania placu wydanym przez firmę Intercor (wykonawca odcinka „B” trasy S7) w obecności przedstawicieli GDDKiA. To jednak protestującym nie wystarczało. Z naszych informacji wynika, że to GDDKiA miała poprosić policję o usunięcie osób postronnych, przebywających na terenie inwestycji. Policja jednak tego nie zrobiła i po południu roboty stanęły.
– Nie będziemy wrzucać tych ludzi do wykopu – mówi jeden z pracowników firmy Tehmar.
– Nie wiem co dalej będzie. W każdym razie ta inwestycja ma strategiczne znaczenie i musi zostać dokończona.
Jak nie wiadomo, o co chodzi…
– Mamy pretensje, że firma Tehmar robi naniesienia na naszych gruntach bez żadnego odszkodowania – mówi wprost pan Andrzej, jeden z protestujących. – Nie dali sąsiadowi nawet do końca pozbierać ziemniaków. To była zwykła złośliwość…
Właściciele gruntów, na których mają stanąć słupy boją się, że zostaną oszukani i nie otrzymają rekompensaty za zajęte nieruchomości. Kilka miesięcy temu zapytaliśmy GDDKiA dlaczego właściciele muszą oddawać grunty pod budowę linii WN (na mocy specustawy), skoro zapisy specustawy nakazują im wydanie nieruchomości tylko pod drogę?
– W ramach budowy drogi S7 inwestor jest zobligowany do przebudowy kolizji wszystkich sieci elektroenergetycznych, w tym linii WN 110 kV. Inwestor jest zobowiązany do realizacji inwestycji drogowej na podstawie i zgodnie z wydaną decyzją ZRID, w której został określony obowiązek przebudowy sieci uzbrojenia terenu, w tym również przebudowy linii elektroenergetycznej WN 110 kV – wyjaśniała Małgorzata Tarnowska, rzeczniczka warszawskiego oddziału GDDKiA. – Na podstawie decyzji ZRID inwestor nie „przejmuje” nieruchomości pod budowę czy przebudowę linii WN 110 kV. Nieruchomości pozostają własnością dotychczasowych właścicieli – dodawała.
– I to jest właśnie nasze główne zmartwienie – podsumowuje jeden z protestujących.
– Grunty będą naszą własnością, tylko na środku zostaną postawione słupy. Szkoda, że nikt nie zagwarantował nam godziwych odszkodowań… Powiedziano tylko, że po zakończeniu inwestycji polegającej na budowie linii będziemy mogli się o nie ubiegać. To nam nie wystarcza. Mamy wrażenie, że GDDKiA chce wybudować tę linię na nasz koszt.
Tymczasem GDDKiA wyjaśnia, że z tytułu ustanowionego w decyzji ZRID ograniczenia w korzystaniu z nieruchomości, właścicielom gruntów przysługują odszkodowania, określane w drodze decyzji wojewody, na podstawie ustawy o gospodarce nieruchomościami, zgodnie z regulacją wskazaną w specustawie drogowej.
– Już my znamy te wasze odszkodowania – mówi pan Andrzej. – Prawda jest taka, że są one maksymalnie zaniżane. Często ludzie, którzy oddają swoje grunty pod drogi, otrzymują 20 proc. ich rynkowej wartości. To nie jest odszkodowanie, tylko zwykłe wywłaszczenie. Gdyby ludzie wcześniej otrzymywali normalne pieniądze za swoją ziemię, nikt by nie protestował. A teraz sytuacja jest taka, że odbiera się nam naszą własność i mami jakimiś pustymi obietnicami.
TW
Chodzi o pieniądze, a dodatkowo samo domniemywanie strat. Każdy może się domagać odszkodowania za przechodząca linię SN czy WN. I każdy chce mieć prąd. Ludzie opamiętajcie się. Dobrze że autostrady wam nie prowadzą.
Jak zwykle nic nowego ważne że przy budowie drogi za miliardy wpuści się i podzieli pieniążki miedzy swoich. A kto by się przejmował właścicielami gruntu. Gdzie ten grunt za kilkanaście lat będzie wart bardzo duże pieniążki ale najłatwiej zabrać, dać grosze i kopa pod torbę. Powinno się do takich skur….li strzelać jak na UA. Już niedługo tak będzie cała ta banda pseudo Włodarzy (zwykłych złodziei) będzie spierd….ć gdzie pieprz rośnie.