POWIAT W Wigilię na większości polskich stołów będzie obecny karp. Rafał Maciaszek z Instytutu Nauk o Zwierzętach SGGW opowiedział nam o tej niezwykłej rybie, którą warto traktować z należnym jej szacunkiem
Już w V wieku p.n.e. karp został udomowiony w Chinach. W Polsce pojawił się najprawdopodobniej między XII i XIII wiekiem i początkowo hodowali go cystersi. Obecnie jest jednym z symboli Bożego Narodzenia – zdaniem wielu o żadnej innej porze roku nie smakuje tak, jak w święta.
– Jest bardzo ceniony gospodarczo, to gatunek numer jeden w naszej akwakulturze – podkreśla Rafał Maciaszek. – Stawy hodowlane, w których najczęściej dorasta, są bardzo korzystne dla całego ekosystemu. Są wspaniałym siedliskiem ptaków, które można podziwiać ze specjalnie przygotowanych w tym celu punktów obserwacyjnych (m.in. w Żabieńcu), a także substytutem terenów wodno-błotnych, które już w Polsce niemalże nie występują.
Najlepiej czuje się w… hodowli
Naukowiec podkreśla, że karp najlepsze warunki bytowe ma właśnie w stawie hodowlanym. Jego idylla kończy się mniej więcej, gdy osiąga wiek 3 lat (waży wówczas najczęściej 1,5-2 kg) i jest odławiany.
– Jeśli kupujemy na święta karpia, najlepiej wybrać się po niego bezpośrednio do gospodarstwa rybnego i nabyć już ogłuszonego – radzi Rafał Maciaszek. – Wówczas najmniej się męczy. Przewożenie żywego karpia do sklepów, często w odrobinie wody lub „na sucho”, przysparza mu dodatkowych cierpień. Podobnie zresztą jak przenoszenie jeszcze żyjących ryb do domu i wpuszczanie ich do wanny.
Uwalniając karpia robimy mu krzywdę
W sklepowych basenach ryby często ocierają się o siebie, uszkadzając skórę i śluz.
– Ponadto woda z kranu niekoniecznie jest korzystna dla karpi i dodatkowo je podrażnia – wyjaśnia naukowiec. Przestrzega także przed kupowaniem w sklepach osłabionych ryb i wypuszczaniem ich do rzeki, np. Jeziorki. Karpie często przenoszą pasożyty, w tym inwazyjnego małża – szczeżuję chińską w postaci larwalnej oraz różnego rodzaju patogeny, których przeniknięcie do środowiska naturalnego może przyczynić się nawet do katastrofy ekologicznej. Nie powodują one zagrożenia dla zdrowia człowieka, ale mogą narazić zainfekowaną, osłabioną, poranioną rybę na trwające miesiącami katusze (uwolnione karpie z reguły nie przeżywają w wyniku postępujących infekcji).
– Dając karpiowi „drugie życie” narażamy go więc na niepotrzebne męczenie – podkreśla Rafał Maciaszek. – Poza tym jest to gatunek obcy i zarybianie nim wód bez zezwoleń jest nielegalne. Zgodnie z ustawą o rybactwie śródlądowym karp może być wprowadzany do powierzchniowych wód śródlądowych jedynie wtedy, gdy przewidziano to w operacie rybackim i odpowiednio to uzasadniono.
TW
„Jak powinniśmy go traktować?”
=============================
Młotkiem i tasakiem?
„Jego idylla kończy się mniej więcej, gdy osiąga wiek 3 lat”
=======================================
Idylla prosiaczka czy cielaczka też się kiedyś kończy. Te w dodatku kwiczą i beczą. I młotek za mały, trzeba użyć siekiery. Więc punkt dla karpia, chociaż skurczybyk śliski…
„Stawy hodowlane (…) są wspaniałym siedliskiem ptaków, które można podziwiać…”
======================================
Najpierw popodziwiać, a potem zjeść. Przedtem oczywiście trzeba łeb nożem urezać. Ewentualnie tylko ukręcić i wyrzucić, bo ptasie łby nie za bardzo nadają się do jedzenia.
„Karpie często przenoszą pasożyty, w tym inwazyjnego małża – szczeżuję chińską w postaci larwalnej”
=======================================
A taka szczeżuja nie nadawałaby się do zjedzenia?
Gdyby stawy w Żabieńcu zaczęły hodować karpie na szczeżuje, to mogłyby potem te szczeżuje sprzedawać lokalom gastronomicznym z chińskim żarciem, a może i do Auchan wcisnąć, żeby wzbogacić tamtejszą ofertę owoców morza. Jak można jeść różne inne małże, to czemu nie chińską szczeżuję, która w dodatku potrafi ważyć ponad 1 kg, więc można z niej przyrządzić posiłek dla całej rodziny? Oczywiście wcześniej należy ją jakimś dłutem rozłupać i wyrwać z muszli, bo przecież nie będziemy sobie łamać na niej zębów.
Zęby się jeszcze przydadzą.