Latami naliczyli opłaty za odbiór śmieci ze sprzedanej nieruchomości

6

PRAŻMÓW Zbigniew Bańdo sprzedał dom w Ustanowie i w lutym 2017 roku wyprowadził się do Warszawy. Po trzech latach został zaskoczony tytułem egzekucyjnym. – Okazało się, że zajęcia mojej emerytury dokonała gmina Prażmów – mówi 80-latek. – Po tym jak sprzedałem nieruchomość i się wyprowadziłem wciąż naliczano mi opłaty za śmieci

Mężczyzna po sprzedaniu domu wymeldował się, a nowy właściciel nieruchomości złożył deklarację na odbiór odpadów. Została więc zachowana ciągłość opłat i odbioru śmieci z nieruchomości.
Pocztą elektroniczną zawiadomiłem Referat Ochrony Środowiska i „wodociągi” o sprzedaży domu wypowiadając w ten sposób umowy – mówi Zbigniew Bańdo. – Z wodą żadnych problemów nie było, tymczasem opłaty za śmieci wciąż mi naliczano.
Mieszkaniec nie złożył deklaracji „zero” i dlatego naliczały mu się opłaty – uzasadnia wójt gminy Jan Adam Dąbek. – W lutym tego roku ją złożył i przestaliśmy naliczać. Obowiązkiem mieszkańca jest pilnowanie swojego interesu – uważa wójt. – Jeśli nie mieszka już w danej nieruchomości musi złożyć deklaracje zero, która jest sygnałem, że nie wytwarza już śmieci.

Naliczano za śmieci, których nie odbierano

Opierając się na deklaracji śmieciowej, od marca 2017 roku do marca 2020 po trzech latach naliczono koszty 2 012,56 zł za odbiór odpadów, których de facto nie odbierano, ponieważ w tym czasie były właściciel nieruchomosci mieszkał już w Warszawie.
1147,72 zł zajęto z mojej emerytury, resztę musiałem gminie dopłacić – mówi mężczyzna. – Pod wpływem groźby naliczania dalszych opłat podpisałem tzw „deklarację zero”, ale uważam, że nie byłem do tego uprawniony.
Deklaracja zerowa daje możliwość właścicielowi nieruchomości nieponoszenia kosztów odbioru odpadów, jeśli zmienia miejsce zamieszkania i na jego nieruchomości nie są wytwarzane odpady.
Sprawa w pełni przejrzysta i zrozumiała – uważa Zbigniew Bańdo. – Daje ona prawo właścicielowi do niepłacenia za odbiór po spełnieniu określonych warunków. Jednak zgodnie z prawem składającym deklarację zero jest właściciel nieruchomości, a ja przecież już nim nie jestem – podkreśla mężczyzna. – Wymaganie od byłego właściciela złożenia deklaracji zerowej jest biurokratyczną nadinterpretacją bez umocowania w ustawie.

W biurokratycznych kleszczach i z pogwałceniem prawa?

Były mieszkaniec Ustanowa czuje się pokrzywdzony naliczoną opłatą i ma żal do urzędników, że upomnienia wysyłali na adres nieruchomości, którą sprzedał.
Urząd przecież wiedział, że ja już tam nie mieszkam i doręczenia będą nieskuteczne – podkreśla Zbigniew Bańdo. – Mam pismo wójta z 3 marca 2017 z decyzją w sprawie podatku na 2017 skierowane na mój nowy adres w Warszawie, co dowodzi, że gminie znany był mój nowy adres. Referat znał numer mojego telefonu zapisany na deklaracji z 2013 i znał także mój warszawski adres, ponieważ wysłał mi na niego 16 lutego 2017 deklarację odpadową do wypełnienia. Nie ukrywałem się.
Zbigniew Bańdo uważa, że zabrakło dobrej woli, zrozumienia oraz złamano prawo.
Ustawa reguluje relacje między gminą, nieruchomością, a właścicielem – zwraca uwagę Zbigniew Bańdo. – A ja przecież po sprzedaniu domu nie byłem już jego właścicielem. Urzędnik samorządowy oprócz praw ma również obowiązki w stosunku do mieszkańców, dbanie o ich indywidualne interesy. Świadome nieskuteczne doręczenie upomnienia na niewłaściwy adres jest największym uchybieniem gminy w przedstawionej sprawie. Oczywistym jest, że otrzymanie przeze mnie upomnienia do zapłaty spowodowałoby natychmiastową płatność niezależnie od tego, czy uważam ją za słuszną czy też nie. Można było sprawę załatwić jeszcze w 2017 roku, a nie najpierw zwlekać z upomnieniami, a później wysyłać je na zły adres. Teraz mamy rozpętany biurokratyczny problem trwający ponad trzy lata bez rzeczywistego przestępstwa – dodaje nasz rozmówca.

Czy sprawa musi trafić do sądu ?

Jaki będzie epilog tej sprawy?
Mogę dochodzić swoich racji na drodze sądowej, ale ja już mam ponad 80 lat i nie mam ani zdrowia, ani ochoty chodzić przez najbliższe lata na rozprawy sądowe – mówi Zbigniew Bańdo. – Oczekuję, że urzędnicy pokażą ludzką twarz i rozstrzygną problem na moją korzyść. Opłaty zostały naliczone z biurokratycznych pobudek, nie naraziłem przecież gminy na żadne koszty.
Analizowaliśmy tę sprawę i okazało się, że nie ma żadnych podstaw prawnych by umorzyć należność – rozkład ręce wójt Jan Ada Dąbek. – W tej chwili nie możemy już temu panu w żaden sposób pomóc.
– To jest kuriozalna sprawa – uważa Michał Otręba ze Stowarzyszenia Niepokonani 2012, które wspiera osoby poszkodowane przez urzędników. – Jeśli mieszkaniec wymeldował się z gminy i zawiadomił o sprzedaży domu, a nowy właściciel nieruchomości podpisał deklarację śmieciową to urząd nie miał prawa naliczać opłat. Urząd powinien działać jak jeden spójny organizm, a tu wygląda na to jakby głowa nie wiedziała co robi ręka. Nie rozumiem dlaczego konsekwencję tej urzędniczej niefrasobliwości ma teraz ponosić były mieszkaniec gminy?

Adam Braciszewski

 

6 KOMENTARZE

  1. Nie ogarniam logiki myślenia i działania… ogarniętych. Tacy rządzą???.. dla kogo?
    Urząd po stronie obywatela? A przed wyborami samorządowymi … miód, malina.

  2. W jednostce samorządowej kierowanej przez J.A.Dąbka takie działanie to normalka. Gdzie on nie był „aktywnym samorządowcem”, i z każdego urzędu musiał się zwijać w nieciekawych okolicznościach. A powiat jak odchodził ze stołka starosty był w ogóle w opłakanym stanie. No i omamił większość głosujących gminy Prażmów w ostatnich wyborach a jakie tego skutki wszyscy widzimy.

  3. Przemuś sie musiał wypowiedziec pod fikcyjnym nickiem i nie moglo sie obejsc z krytyka ahh, zawsze sie znajdzie jakas jednostkowa sprawa trzeba wiedziec ile tysiecy ludzi jest pilnowanych, a Pan Przemek Z Prazmowa jak oszukiwal gmine na smieci przez 3 czy nawet 4 lata to bylo dobrze ?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię