PIASECZNO Agnieszka Cubała, znana w całej Polsce autorka książek o różnych aspektach Powstania Warszawskiego, powraca z kolejną publikacją o tej tematyce. Już dziś odbędzie się premiera najnowszego dzieła mieszkanki Piaseczna – tym razem poświęconego losom najmłodszych uczestników tego bohaterskiego zrywu
Książka „Warszawskie dzieci ’44” to publikacja, która pozwala spojrzeć z zupełnie nowej perspektywy na udział najmłodszych mieszkańców stolicy w Powstaniu Warszawskim. Nie jest to jednak historia bohaterskich walk małych żołnierzy, ani dyskusja dotycząca tego, czy wolno było im dać broń do ręki albo wysłać z butelką zapalającą na barykady. To opowieść o tym jak dzieci, by przetrwać, musiały nauczyć się funkcjonować w zupełnie nowej dla nich rzeczywistości. Jak szybko trzeba było dorosnąć, by „zabawa w wojnę” i „wielka przygoda” nie zakończyły się śmiercią lub trwałą utratą zdrowia. Jak radziły sobie z przerażeniem, bólem, cierpieniem oraz koszmarnymi doświadczeniami, których były uczestnikami bądź świadkami. A także jak z traumą wyniesioną z walczącego miasta zmagały się do końca życia, przekazując ją niejednokrotnie swoim dzieciom, wnukom, a nawet prawnukom. O tym wszystkim dowiemy się, między innymi, dzięki relacjom: Beaty Tyszkiewicz, Krystyny Zachwatowicz-Wajdy, Jarosława Abramowa-Newerlego, Jacka Fedorowicza, Jana Kobuszewskiego, Krzysztofa Kowalewskiego, Krzysztofa Zanussiego czy syna komendanta Armii Krajowej – Adama Komorowskiego.
Rzeczywistość widziana oczami dziecka wygląda zupełnie inaczej niż ta opisywana przez dorosłych. Pokazuje grozę i koszmar wojny bez cienia patosu, obezwładnia prostotą, szczerością, ale i celnością spostrzeżeń czy komentarzy. Nie ma w niej relacji z pola walki, opisów bohaterskich czynów ani prób upamiętnienia konkretnych postaci. Pojawiają się za to opisy głodu, cierpienia, samotności czy strachu. Widać również cały wachlarz emocji – radość przeplata się ze smutkiem, a zdumienie i ciekawość świata towarzyszą każdemu, nawet najdrobniejszemu, odkryciu. Naiwność łączy się z brakiem zrozumienia świata dorosłych.
– Dziecko odbiera świat bardzo intensywnie wszystkimi zmysłami – podkreśla Agnieszka Cubała. – Opowiada więc o przerażających dźwiękach wystrzeliwanych pocisków i pikujących samolotach, ceglanym pyle, który zabrudził ostatnie całe ubranko, smaku rosołu ugotowanego z gołębia złapanego w ocalałym mieszkaniu czy zapachu szpitala, w którym leżał ranny ojciec.
Dzieciom-żołnierzom podczas powstania najczęściej przydzielano rolę gońców, łączników lub listonoszy. Roznosiły prasę, transportowały żywność i amunicję, pomagały w kuchniach polowych i punktach sanitarnych. Gasiły też pożary, uczestniczyły w grzebaniu zmarłych, przenosiły rannych oraz czyściły broń, niekiedy stały z nią na warcie. Co charakterystyczne, bardzo chętnie pozwalały zrobić sobie wówczas pamiątkowe zdjęcia.
– Ten ostatni obraz stał się dla wielu osób podstawą do zbudowania nieprawdziwej hipotezy o tym, że najmłodsi walczyli z bronią w ręku – wyjaśnia autorka.
Generalnie osoby, które przeżyły Powstanie Warszawskie jako dzieci, najczęściej niechętnie wracają wspomnieniami do tego czasu. To zbyt bolesne, a do tego dochodzi obawa o brak zrozumienia. Uważają, że tylko ten, kto przeszedł przez to piekło, będzie w stanie je zrozumieć. Takiego zdania był, przykładowo, dziesięcioletni wówczas Jan Kobuszewski.
– Spisanie wszystkich przeżyć trwało tak długo, ponieważ niektóre z nich nadal „były palącym żelazem, od którego się ucieka. Czas musiał je schłodzić, żeby móc o tym mówić” – zdradza Agnieszka Cubała.
Świadectwo najmłodszych bohaterów
Dzieci uczestniczące w Powstaniu Warszawskim nigdy nie zapomniały jednak tego okresu. Szczególnie mocno utkwiły im w pamięci wydarzenia, przed którymi powinny być chronione ze względu na wiek, takie jak np. zupełnie niezrozumiała dla nich śmierć najbliższych osób połączona z przekonaniem, że tatuś czy mamusia zaraz wstaną – gdy tylko się wyśpią; cierpienie związane z poparzeniem przez pocisk „ryczącej krowy”, urwaniem ręki przez szrapnel czy też bycie świadkiem brutalnego gwałtu na matce, zadźgania bagnetami ojca czy rozbicia główki młodszej siostrzyczki o mur budynku, obok którego Niemcy przeprowadzali egzekucję.
Na szczęście w książce pojawiają się i inne wspomnienia, takie jak np. czytanie „Trylogii” w pokoju, za oknem którego rozgrywa się zupełnie realna walka; jedzenie zupy z zielonego groszku, która była tak pyszna, że nie można jej było zostawić, nawet pomimo bombardowania; ilustrowanie gazetki powstańczej na schodach piwnicy, bo tam było nieco więcej światła czy radość z tego, że, kiedy się to wszystko skończy, będzie się miało mnóstwo kulek do zabawy!
– Zagłębiając się we wspomnienia dzieci oddajemy głos tym, którzy dotąd przeważnie pozostawali częścią anonimowego tłumu cywilów i słuchało się ich mniej chętnie niż żołnierzy – dodaje autorka. – A przecież ich świadectwo jest tak bardzo potrzebne. Uzupełnia lukę, która powstała na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Bez możliwości odwołania się do pamięci dzieci, nie będziemy mieli pełnego obrazu tego, co wydarzyło się w sierpniu, wrześniu i październiku 1944 roku w stolicy.
Autorka podkreśla, że nie dowiemy się również jak niebotycznie wielką cenę osoby uczestniczące w powstaniu niejednokrotnie płaciły i nadal płacą za to, że przyszło im pełnić służbę lub „jedynie” koczować w piwnicy podczas sześćdziesięciu trzech dramatycznych, koszmarnie trudnych, ale i niezapomnianych dni Powstania Warszawskiego. Przyglądając się ich losom wyraźnie widać, że wydarzenie to, nawet jeśli było największą przygodą życiową, kształtującą charakter i określającą priorytety, to cena, którą trzeba było za uczestnictwo w niej zapłacić (trauma i trwały uraz psychiczny przekazywany czasami kilku następnym pokoleniom), okazywała się zbyt wysoka.
Piaseczyńskie wątki
„Warszawskie dzieci ’44” dotyczą także losów nastoletnich chłopców (do lat czternastu), którzy w momencie rozpoczęcia Godziny „W” lub w pierwszych dniach walki nieoczekiwanie znaleźli się w Piasecznie. Ci młodzi ludzie, dodając sobie najczęściej kilka lat, przyłączali się do oddziałów przygotowujących się w Lasach Chojnowskich do marszu z odsieczą walczącej Warszawie. Przy okazji omawiania tego tematu w książce zostały przypomniane oddziały powstańcze działających na terenie gminy Piaseczno, specyfika funkcjonowania Rzeczpospolitej Chojnowskiej oraz dramat, który rozegrał się 2 sierpnia 1944 roku w Pęcicach.
W książce pojawia się również próba odpowiedzi na pytanie czy doświadczenie Powstania Warszawskiego przekazane zostało w genach kolejnym pokoleniom? Autorce pomogli zmierzyć się z tym trudnym zagadnieniem mieszkańcy Piaseczna – dzieci i wnukowie powstańców warszawskich: Małgorzata Szturomska, Stanisław Hofman, Marcin Hoppe oraz Paweł Wieczorkiewicz. Dzięki ich opowieściom o krewnych można uzmysłowić sobie jak trudne były losy uczestników walk i jak bardzo to, czego doświadczyli, oddziałuje na nas do dziś.
– „Warszawskie dzieci’44” to z całą pewnością moja najważniejsza książka – podsumowuje Agnieszka Cubała. – Historie, które opisałam, odcisnęły na mnie swoiste piętno. Sprawiły, że zupełnie inaczej patrzę na Powstanie Warszawskie, a zwłaszcza na jego długofalowe skutki i cenę, którą jego uczestnicy, zwłaszcza ci najmłodsi, płacą od dziesięcioleci.