PIŁKA NOŻNA, OKĘCIE WARSZAWA – SPARTA JAZGARZEW 2:3 Po pokonaniu lidera z Sulejówka piłkarze Sparty musieli trochę poczekać na kolejne ligowe punkty. W ostatniej kolejce udało im się wrócić z tarczą z Okęcia, pokonując zespół, z którym jeszcze niedawno rywalizowali w lidze okręgowej
W poprzednią sobotę mecz lepiej zaczęli jednak gospodarze. W 14. minucie na prowadzenie wyprowadził Okęcie Adrian Wiercioch, który uderzył z piątego metra i piłka, po rękach Almira Erdena, wpadła do bramki. Wyrównujące trafienie dla Sparty było z kolei wynikiem dużej przewagi optycznej gości. Tuż przed przerwą, po indywidualnej akcji Jana Krawczyka, który dośrodkował piłkę na nogę Mateusza Wysockiego, ten ostatni idealnie posłał futbolówkę obok bramkarza.
Po zmianie stron goście kontynuowali dobrą grę. W 53. minucie błąd bramkarza miejscowych, który minął się z piłką, wykorzystał z zimną krwią Mateusz Keller i skończył akcję do pustej bramki. W 72. minucie znów błysnął Keller, który urwał się obrońcy i był faulowany w polu karnym. Z jedenastu metrów nie pomylił się Krawczyk. Okęcie zdołało wprawdzie złapać kontakt cztery minuty później, kiedy to niepilnowany Mateusz Olkowski wbiegł z piłką ze środka pola i uderzył w samo okienko z 16 metra, ale na nic więcej nie było już tego dnia stać gospodarzy.
W ostatni weekend przełamało się również czwartoligowe Piaseczno, które w dobrym stylu pokonało na swoim boisku KS Raszyn 5:1 po trzech golach Konrada Rudnieckiego oraz trafieniach Michała Suchanka i Mateusza Olszaka.
Almir Erden, bramkarz Sparty Jazgarzew
Zagraliśmy dużo lepiej niż przeciwnik, a nasza przewaga optyczna była widoczna przez większość meczu. Gospodarze mieli swoje momenty, ale to my prowadziliśmy grę i byliśmy drużyną, która rozgrywała piłkę. Stwarzane sytuacje bramkowe w końcu musiały przynieść efekt. Najpierw wyrównaliśmy w końcówce pierwszej połowy, a od razu po przerwie zaatakowaliśmy i doprowadziliśmy do wyniku 1:3. Okęcie do końca jednak zagrażało i zdołało złapać z nami kontakt, jednak to my zdobyliśmy trzy punkty, których bardzo potrzebowaliśmy.
Grzegorz Tylec