Rodzice wymagający stałej opieki
Mama i tata pani Joanny mają odpowiednio 75 i 81 lat. Mieszkają na osiedlu Grapa. Ich stan zdrowia w ciągu ostatnich dwóch tygodni bardzo się pogorszył.
- Ojciec jest osobą leżącą, nie ma z nim kontaktu, mama cierpi na Altzheimera i często traci głowę, zapominając chociażby o jedzeniu - opowiada pani Joanna. - Rano rodzicami opiekuje się wspaniała pani z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Potem ja jestem z nimi około 3 godzin dziennie. To wszystko jednak jest za mało, bo to starsi ludzie, którzy zupełnie sobie nie radzą i wymagają całodobowej opieki.
Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że panuje pandemia, a osoby starsze są w niej szczególnie zagrożone. Dlatego kontakty z innymi powinny ograniczyć do minimum. Dlatego korzystanie z pomocy wolontariuszy też nie jest w tej sytuacji najlepszym pomysłem.
- Udało nam się zorganizować osoby chętne do pomocy, które mogłyby wpadać do tych państwa w ciągu dnia, ale to zwiększa ryzyko zarażenia koronawirusem - mówi Katarzyna Kittel. - Tym bardziej, że jest problem ze zdobyciem środków ochrony osobistej dla wolontariuszy. Ci seniorzy nie mogą być skazani na doraźną opiekę osób z zewnątrz. Powinni trafić do ośrodka opieki całodobowej.
Jedynym ratunkiem ZOL
Istnieją wprawdzie prywatne domy opieki, ale za pobyt w nich seniorów trzeba słono płacić. W tym wypadku to około 1000 zł miesięcznie.
- Niewiele zarabiam, dla mnie to niewyobrażalne pieniądze - mówi pani Joanna. - GOPS zaproponował wprawdzie dodatkowo opiekę, ale to wszystko jest niewystarczające.
Dlatego też zdesperowana kobieta złożyła w poniedziałek wniosek o przyjęcie rodziców do ZOL-u w Bielawie.
- Moim zdaniem oboje się do tego kwalifikują, ale jeszcze nie ma decyzji - mówi. - Mimo to jestem dobrej myśli.
Katarzyna Kittel podkreśla, że osób w podobnej sytuacji może być więcej. Apeluje, aby informowały o swoich problemach za pośrednictwem Widzialnej Ręki.
- Zarząd gminy i radni również powinni być na tej grupie - dodaje pani Katarzyna.TW
0 0
„Moim zdaniem oboje się do tego kwalifikują, ale jeszcze nie ma decyzji „ (pani Joanna)
=====================================================
Żeby zostać przyjętym do ZOL-u „na NFZ”, trzeba uzyskać maksimum 40 pkt w tzw. skali Barthel. W praktyce oznacza to, że pacjent powinien być „warzywem” lub niewiele ponadto, gdyż te max. 40 pkt oznacza „pacjenta wymagającego całodobowych świadczeń pielęgnacyjnych, z rozpoznaniem choroby przewlekłej”, a nawet takich pacjentów jest wielokrotnie więcej, niż miejsc w ZOL-ach. I oczywiście przyjęcie nie odbywa się „od ręki” – trzeba na nie czekać od paru miesięcy do paru lat, w zależności głównie od renomy danego ZOL-u.
Jeśli więc Pani Joannie uda się umieścić rodziców w ZOL-u w Bielawie (który swoją drogą jakiejś rewelacyjnej opinii nie ma), to będzie to naprawdę duży sukces.
Niestety, w Polsce opieka nad starymi, schorowanymi i niesprawnymi ludźmi „leży i kwiczy”. W gruncie rzeczy ludzie ci są pozostawieni na pastwę losu. Przecież protestować pod sejmem nie będą – a nawet gdyby, to są tak słabi, że żadnej władzy nie przestraszą. Nie to, co górnicy, którzy mogą do stolicy przyjechać i zrobić porządną zadymę.
Więc albo rodzina będzie (o ile jest w stanie) dokonywać cudów, żeby swoim staruszkom zapewnić chociaż minimum opieki, albo kończą żywot bardzo marnie. W końcu żyjemy w Polsce.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu piasecznonews.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz