Pierwszy raz zetknąłem się z zapasami w Szkole Podstawowej nr 1 przy ulicy Świętojańskiej w Piasecznie. Chodziłem wtedy do czwartej klasy, a zajęcia dodatkowe po lekcjach prowadził nauczyciel wychowania fizycznego Stefan Łątka. Zawsze lubiłem sport, a w szczególności ćwiczenia siłowe i wytrzymałościowe, dlatego przez kolejne lata próbowałem swoich sił w różnych dyscyplinach by ostatecznie, ze względu na bardzo dobre warunki fizyczne, w wieku 13 lat trafić z powrotem do zapasów. Pierwsze zawody i pierwsze wygrane to było coś co mnie napędzało do treningów. Pamiętam swój pierwszy medal z Mistrzostw Polski, który zdobyłem po niespełna dwóch latach trenowania. Trzeci zawodnik w Polsce w wadze ciężkiej - tak, to było coś! Wtedy zaczęła się wspaniała przygoda dla młodego chłopaka - każde wakacje, ferie czy okresy międzyświąteczne spędzałem na obozach sportowych. Następnie, jako osiemnastolatek, trafiłem do Legii Warszawa. W swojej kolekcji mam kilkadziesiąt medali w różnych kolorach z Mistrzostw Polski, turniejów międzynarodowych czy zawodów wojewódzkich.Zapasy w Piasecznie mają niezwykle bogatą historię. Nie sposób nie wspomnieć tu takich nazwisk jak choćby Andrzej Malina (Mistrz Świata z Budapesztu z 1986 roku) czy znakomitego trenera Ryszarda Głowackiego. Gdzie, twoim zdaniem, leży tajemnica tak wielkich sukcesów piaseczyńskich zapaśników?
Dobre podwaliny. To jest cała tajemnica, a stworzył je pan Ryszard Głowacki - wybitny trener, wychowawca Mistrza Świata Andrzeja Maliny. Jestem w stałym kontakcie z trenerem Głowackim. Kiedy mam jakiś problem, nie tylko sportowy, zawsze mogę liczyć na jego pomoc. I chyba właśnie o to chodzi. Tak powinna wyglądać dobra relacja zawodnika z trenerem - wychowawcą.
Zdecydowanie tak, podtrzymujemy je. Przez lata działalności sekcji zapaśnicy godnie reprezentują Piaseczno na arenach krajowych i międzynarodowych, skąd regularnie przywożą medale. Na szczególną uwagę zasługują bracia Tretterowie, którzy podtrzymują tą tradycję. Antek, na chwilę obecną, jest w ścisłej kadrze Polski i reprezentuje kraj na imprezach mistrzowskich. Ale nie sposób, przy okazji, nie wspomnieć i nie podziękować rodzicom chłopców za ich ciężką pracę i zaangażowanie.Dlaczego warto trenować zapasy i komu mógłbyś polecić tę dyscyplinę sportu?
Poza rozwojem fizycznym, uprawianie sportu buduje w młodym człowieku poczucie odpowiedzialności, dyscyplinę, a także jest wspaniałą okazją do nawiązania nowych przyjaźni. Największą zaletą płynącą z uprawiania zapasów jest wysoka skuteczność w niwelowaniu wad postawy, które dotykają coraz większą liczbę dzieci. Chciałbym wspomnieć o bardzo ważnej dla rozwoju młodego człowieka zależności płynącej z uprawiania sportu - "W zdrowym ciele zdrowy duch". Często zapominamy, że nasze ciało i psychika to jedność. To w jakim stanie się ono znajduje, przekłada się na nasze zdrowie psychiczne. Dlatego jednym z głównych warunków pozostania w dobrej kondycji psychicznej jest zdrowe ciało. Komu polecam tę dyscyplinę? Wszystkim. Jeżeli nie zostaniesz w niej na dłużej, na pewno zapasy będą dobrym fundamentem do uprawiania innych dyscyplin. Mi osobiście bardzo podobało się to, że trenując zapasy mogłem spróbować prawie każdej dyscypliny: akrobatyki, jazdy na łyżwach, nartach, gry w koszykówkę, w nogę, kajaków. Dużo chodziliśmy po górach, a raczej to były marszobiegi, pływaliśmy. Robiliśmy wszystko żeby dobrze spożytkować energię.
Generalnie uważam, że najlepszym rozwiązaniem są kluby sportowe skupiające wszystkie dyscypliny w jednej organizacji. Trenerzy mogą wtedy w 100 proc. skupić się na pracy z młodzieżą. Jak było, a jak jest teraz? Trzeba radzić sobie w każdych warunkach. W szczególności jest to trudne, kiedy trzeba łączyć życie zawodowe, rodzinne i dobre funkcjonowanie klubu. Warunki do rozwoju mamy dobre. Nie jesteśmy dyscypliną, która wymaga specjalistycznego sprzętu - wystarczy sala gimnastyczna i mata, a dzieci mają wtedy przestrzeń do rozładowania emocji.Jesteś równocześnie prezesem klubu i trenerem w "Piątce". W której z tych ról bardziej się realizujesz?
Przyszły takie czasy, że trzeba łączyć kilka funkcji: prezesa, menagera, trenera, kierowcy, psychologa czy dietetyka, ale z całą stanowczością muszę stwierdzić, że najbardziej satysfakcjonuje mnie praca z młodzieżą. Nie jest łatwo okiełznać grupę kilkunastu dzieci, kiedy w czasie treningu każde chce robić coś innego, ale jeżeli to się uda, wtedy czuję satysfakcję. Prezesem jestem bo muszę, a trenerem, bo lubię. Największą satysfakcję czuję, kiedy spotykam po latach swojego wychowanka i słyszę od dorosłego już chłopaka: "Dziękuję trenerze, dzięki treningom wyrosłem na porządnego człowieka".
Tak jak mówiłem wcześniej, najważniejsze są dobre podwaliny, a takie już mamy. Wychowywać młodzież przez sport - oczywiście, jak najbardziej. Dla mnie osobiście medale są miłym efektem ubocznym trenowania. Sport uczy dzieci dyscypliny, zasad fair play, radzenia sobie z emocjami jakie niosą pierwsze sukcesy i porażki, a to w życiu jest bardzo potrzebne. Na czym dziś powinno polegać wychowanie? Chyba na tym, co zawsze. Starajmy się, my dorośli, być lepszymi, a dzieci będą brały z nas przykład. Jeżeli tych zasad będziemy się trzymać, wychowamy następców, którzy będą mogli nas godnie zastąpić. Jeżeli będziemy się tego trzymać, przyszłość widzę w różowych okularach. Na koniec chciałbym zachęcić wszystkich do uprawiania sportu, a w szczególności zapasów. To jedna z najlepszych dyscyplin ogólnorozwojowych, bardzo symetrycznie rozwija cały aparat ruchowy. Na treningach dzieci biegają, skaczą, mocują się, uczą zdrowej rywalizacji, nabierają pewności siebie. Dlatego trenuj zapasy, a idea "wychowuj przez sport" niech przyświeca wszystkim. Do zobaczenia na treningu.Grzegorz Tylec
0 0
Porządny człowiek z zasadami i pasją. Samych sukcesów dla Ciebie i młodzieży.