Po tym, jak pan Bogusław odkrył gniazdo jeżyków, miał nadzieję, że do kolczastych malców wkrótce wróci matka. Niestety, przez dobę dorosły jeż się nie pojawił. Mężczyzna początkowo myślał, że pomoc zwierzakom będzie łatwa – zadzwoni do straży miejskiej, a oni już dalej pokierują sprawą.
– Dzwoniłem wszędzie, gdzie tylko mogłem – mówi mieszkaniec Żabieńca. – Nie tylko do straży miejskiej, ale też do gminy, powiatu, województwa, nadleśnictwa, do fundacji pomagającej zwierzętom. Niestety, wszyscy odmówili mi pomocy – dodaje mężczyzna, który sam niedawno przeszedł operację i obecnie nie powinien samodzielnie prowadzić samochodu. – Nie wiem, co robić. Jeśli te maluchy nie zostaną nakarmione, to za chwilę poumierają. A ja nie znam się na jeżach, nie wiem, czym je karmić ani jak im pomóc. Oglądam w telewizji, jak wszyscy troszczą się o zwierzęta, przypinają się pasami do drzew, przyklejają się do dróg i rzucają na tory, a jak przychodzi co do czego – nie ma żadnej realnej pomocy.
Zdesperowany mężczyzna postanowił przyjechać z jeżykami do urzędu gminy i spotkać się bezpośrednio z burmistrzem. Do sekretariatu udaliśmy się wspólnie.
– Niestety, nie możemy finansować pomocy dzikim zwierzętom – tłumaczył burmistrz Daniel Putkiewicz. – Mamy prawo wydatkować środki publiczne tylko w przypadku wyeliminowania zagrożenia, które zwierzęta mogą powodować dla mieszkańców.
– Z przyjemnością zajmę się tymi jeżykami, jedne już wychowałam, więc zajmę się kolejnymi – zaoferowała pomoc wiceburmistrz Hanna Kułakowska-Michalak i przejęła pudełeczko ze zwierzętami od mieszkańca. – Kiedyś znalazłam takie małe jeżyki w moim ogrodzie i karmiłam je tak długo, aż urosły i się usamodzielniły – opowiada wiceburmistrz. – One nie uciekały, bo potrzebowały jedzenia. Chodzi o to, by takie malutkie jeże nauczyć przebywać w naturalnym środowisku i pomagać im w taki sposób, by stopniowo zyskiwały niezależność. Zbudowałam im zagrodę, w której czuły się swobodnie i otrzymywały pożywienie, a potem powoli je wypuszczałam. Początkowo wracały, później coraz rzadziej, aż wreszcie odnalazły swoje miejsce w naturalnym środowisku – dodaje pani wiceburmistrz. – Mam nadzieję, że te jeżyki też uda mi się uratować i wychować.
– Naczelny Sąd Administracyjny uchylił wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który był korzystny dla nas i dawał gminie prawo do finansowania pomocy zwierzętom – tłumaczy burmistrz Putkiewicz. – Regionalna Izba Obrachunkowa zakwestionowała nam uchwały przewidujące pomoc dzikim zwierzętom, chyba że wykażemy, że stanowią one zagrożenie.
Choć przepisy nie sprzyjają pomocy porzuconym jeżykom, prywatna inicjatywa zastępczyni burmistrza być może pozwoli uratować im życie.
– Kamień spadł mi z serca. Wierzę, że są w dobrych rękach i przeżyją – powiedział pan Bogusław i obiecał, że za miesiąc zgłosi się do Hanny Kułakowskiej-Michalak po pudełko, w którym przekazał jeżyki, i zapyta, jak się mają maluchy.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz