Zamknij

Jak bito rekord prędkości fiatem 125 p

18:30, 12.03.2017
Skomentuj
LESZNOWOLA 15 czerwca 1973 roku pod Wrocławiem rozpoczęła się próba bicia rekordu średniej prędkości na dystansie 25 tys. km, 25 tys. mil i 50 tys. km na Fiacie 125p. Rekord został pobity i przetrwał do dziś. Jednym z kierowców, którzy uczestniczyli w tym historycznym wydarzeniu, był Andrzej Aromiński, mieszkaniec Magdalenki

- Tym wydarzeniem żyła wtedy cała Polska - wspomina Andrzej Aromiński. - Pisały o tym wszystkie gazety, a w telewizji każdego dnia ukazywały się relacje z trasy.

Wszystko zaczęło się w roku 1952, kiedy to na podparyskim torze Linas-Montlhery francuska Simca-Aronde pobiła rekord średniej prędkości na dystansie 25 tysięcy kilometrów, 25 tysięcy mil i 50 tysięcy kilometrów. Simca osiągnęła średnią prędkość około 118 km/h. W 1963 roku rekord Simci poprawił minimalnie na dystansie 25 tysięcy mil Ford Cortina. Potem z rekordami tymi mierzyło się jeszcze kilka koncernów samochodowych, m.in. japoński Datsun. Bez powodzenia. W 1973 roku rekordy Francuzów miał pobić Polski Fiat 125p.

Mordercza próba

Biały Fiat 125p ruszył w trasę 15 czerwca 1973 roku. Próba odbywała się na wyłączonym z ruchu odcinku autostrady pod Wrocławiem. Pętla o długości 31 km (kierowcy pokonywali ją w 27-28 minut) została wcześniej zatwierdzona przez FIA - Międzynarodową Organizację Samochodową, rozstawiono na niej 20 punktów sędziowskich. Chodziło o to, aby sędziowie nawet przez moment nie stracili z oczu pędzącego samochodu.

Za kierownicą pojazdu co 3-3,5 godziny zmieniało się - jak określała ich ówczesna prasa - "siedmiu wspaniałych". Zespół, który miał pobić rekord, dobierał Sobiesław Zasada - trzykrotny mistrz Europy. Znaleźli się w nim m.in. Robert Mucha - zwycięzca Rajdu Monte Carlo, Andrzej Jaroszewicz zwycięzca Rajdu Akropolis, syn PRL-owskiego premiera Piotra Jaroszewicza oraz mieszkaniec Magdalenki, Andrzej Aromiński - kierowca rajdowy i doświadczony mechanik. - Rok wcześniej bardzo pomogłem Sobkowi Zasadzie podczas Rajdu Monte Carlo, wymieniając w jego fiacie tylny most. Zaskarbiłem tym sobie jego zaufanie - wspomina Andrzej Aromiński. - Myślę, że właśnie dlatego zaprosił mnie do próby bicia rekordu średniej prędkości na Fiacie 125p.

Genialny mechanik Aromiński

Z wymianą tylnego mostu w Monte Carlo wiąże się bardzo ciekawa historia. Andrzej Aromiński wraz z ekipą wymieniali go na trasie rajdu, na stacji Esso. Wymiana trwała dokładnie 14 minut i 40 sekund, choć w warunkach warsztatowych operację taką wykonywało się nie krócej niż 3 godziny. - Obiecałem Sobkowi, że wymienię most w ciągu 15 minut, więc musiałem zdążyć - mówi Andrzej Aromiński. - A warunki do tego były naprawdę polowe. Mechanicy i obsługujący rajd dziennikarze podnieśli fiata na własnych rękach i podstawili pod niego puste kanistry po benzynie. Dopiero wówczas można było rozpocząć naprawę.Podczas bicia rekordu w czerwcu 1973 roku również nie udało się uniknąć jednej poważnej awarii. Jednak, podobnie jak rok wcześniej, na miejscu był Andrzej Aromiński. W niedzielę, 17 czerwca po przejechaniu około 6 tys. km jeden z kierowców zasygnalizował, że samochód zaczął dymić i tracić moc. Po zjechaniu do namiotu serwisowego mechanicy znaleźli uszkodzoną świecę i wypaloną dziurę w denku trzeciego cylindra. - Przewidziałem to, wcześniej zabierając z fabryki komplet zapasowych tłoków - mówi Andrzej Aromiński. - W półtorej godziny usunęliśmy usterkę i można było kontynuować próbę. FSO było uratowane - dodaje ze śmiechem.

23 czerwca 1973 Fiat 125p przejechał dystans 25 tysięcy kilometrów ze średnią prędkością 138 km/h. Rekord Simci został pobity o ponad 20 km/h. 27 czerwca auto przejechało 25 tysięcy mil, a średnia prędkość przejazdu jeszcze odrobinę wzrosła, zaś trzy dni później Fiat 125p dojechał do mety, pokonując dystans 50 tysięcy kilometrów (średnia prędkość 138,27 km/h).

Bohaterski wyczyn

- To było wtedy ważne wydarzenie - wspomina po latach Andrzej Aromiński. - Wszyscy traktowali pobicie 20-letniego rekordu Francuzów jako wielki sukces. Wtedy też tak na to patrzyłem. W rajdach startowałem od 1968 roku, najpierw na Renault 8. Mistrzem Polski jednak nigdy nie zostałem. Traciłem tytuł przez pilotów - jeden się bał, przez drugiego dachowałem.

Andrzej Aromiński wspomina, że po pobiciu rekordu bardzo wzrosła sprzedaż Fiata 125p we Francji. - Nasz wyczyn był dla samochodu świetną reklamą - dodaje. - W nagrodę wszyscy dostaliśmy talony na fiata lub malucha. Ja się nie spieszyłem i swojego samochodu nie odebrałem. Za to w 1979 roku zgłosiłem się po talon na poloneza. Kupiłem go za 164 tysiące zł, a po czterech miesiącach sprzedałem za 400 tys. zł. Takie to były czasy... W każdym razie nasze trzy rekordy do tej pory nie zostały pobite. To cieszy.

Andrzej Aromiński w ostatnim rajdzie pojechał w 1977 roku, w styczniu 1982 roku został natomiast zmuszony do wyjazdu z kraju. Do Polski wrócił w roku 1989. Dziś ma firmę zajmującą się m.in. administrowaniem nieruchomościami. - Do tej pory zdarza mi się oglądać rajdy, bo to nieprzewidywalny sport - mówi. - Czasami lubię też pogrzebać przy samochodzie. Choć dzisiejsze auta są o wiele bardziej nowoczesne i nie ma przy nich za wiele do roboty, Fiat 125p był samochodem z duszą - dodaje, wyjmując z kieszeni miniaturowy model rekordzisty z 1973 roku, wyprodukowanego przez FSO.Tomasz Wojciuk/ fot. Andrzej Aromiński

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%