- Dlatego zdecydowaliśmy, że w tym roku zakończymy sezon nieco wcześniej - mówi Jacek Jopowicz, organizator przeprawy. - Wykorzystaliśmy moment, że Wiśle był trochę wyższy stan wody i wpłynęliśmy na zimowisko. Wcześniej, niemal przez cały sezon, poziom wody w rzece był bardzo niski. Mimo to nasz prom, jako jedyny na Wiśle, nie miał ani jednego dnia przestoju - dodaje Jopowicz tłumacząc, że niski poziom wody generuje dodatkowe koszty przeprawy, bo trzeba używać holownika.W ogóle okazuje się, że rosnące koszty od kilku lat zabijają ten niewielki rodzinny biznes.
- Ten sezon nie był fatalny, w weekendy było sporo rowerzystów - opowiada organizator przeprawy. - Jednak co z tego, skoro przy nakładach jakie ponosimy, wychodzimy praktycznie na zero.
Od kilku lat Jacek Jopowicz nosi się z zamiarem zawieszenia przeprawy. Wyjaśnia, że dobrze już było, a on jest na emeryturze i nie ma z czego dokładać.
- Wszystko szło super do pandemii - opowiada. - Potem nastąpił zjazd. Spowodowało go wiele czynników. Ludzie zaczęli więcej pracować z domów, wzrosły koszty zatrudnienia, ZUS-u, ceny paliw. Tymczasem my praktycznie nie podnosiliśmy cen biletów, bo nie chcieliśmy zniechęcać do siebie ludzi. Teraz rozmawiamy z samorządami na temat ewentualnego dofinansowania tego biznesu. Jeśli nas nie wesprą, to będzie koniec promu.TW
0 0
Amen
0 0
nie będę płakał, niepotrzebny ten prom tutaj, są mosty a oni robią hałas i zamieszanie w parku krajobrazowym, słychać ten prom na kilometr
0 0
mieszkaniec Nie bądż Tym co Koń nosi pod Brzuchem!!!