Następnie kobieta zatrzymała auto za zakrętem i zobaczyła co się stało. W zorientowaniu się w sytuacji pomógł jej kierowca małego samochodu dostawczego, który przełożył też część obrazów na tylne siedzenie i jednocześnie poinformował malarkę, że część z nich wypadła na wysokości przystanku.- Gdy tam dojechałam obrazów już nie było, a osoby stojące na przystanku po drugiej stronie powiedziały, że zebrał je kierowca czarnej hondy - mówi Wiesława Czarnecka-Koźlik. - To dobrze, że uratował je przed rozjechaniem i mam nadzieję, że skontaktuje się ze mną w najbliższym czasie na e-maila ([email protected]).
Wernisaż odbył się bez zagubionych obrazów.Grzegorz Tylec
0 0
Intrygująca tematyka i pyszne kolory mogą sprawić, że znalazcy obrazów trudno będzie się z nimi rozstać.
Wierzmy jednak, że gdy już im się naprzygląda, to się skomunikuje z panią "Wieczko".
A może już to zrobił?